Od czasu zobaczenia d'Artagnana w wersji rysunkowej, długo nie mogłem oglądać żadnych innych (nie-rysunkowych) ekranizacji. Jakoś nie mieściło mi się w głowie, że to jest ta sama bajka, w której główny bohater nie jest gadającym pieskiem, chodzącym na dwóch nogach...
autor: Cumownik |Jak byłem mały to śpiewałem: "...O, Jezu wspomóż laską..." zamiast łaską.
autor: Krzyniu |Jak byłam mała, myślałam, że "ptasie mleczko" robi się z ptasich odchodów. Tylko tak ładnie je nazwano dla zmyłki.
Do dziś nie przepadam.
Kiedy byłem mały to myślałem, że Pepsi-Cola (wtedy w butelkach szklancych 0.25l) to jest takie ciemne piwo dla dzieci.
autor: Cumownik |Długo myślałem, że słowo "tramwaj" pisze i mówi się "tramaj" (jakoś owo "w" po "m" nie przechodziło mi przez gardło). Podobnie długo myślałem, że jest "karnister" (zamiast "kanister") oraz "suteryna" zamiast "suterena" - ten błąd robiłem aż prawie do matury...
autor: Cumownik |Kiedy bawiłem się samochodzikami (resorakami), to często je pchałem w ten sposób, że zderzak jednego samochodu popychał kolejny samochów. Rodzice mi powiedzieli, że prawdziwe samochody tak nie jeżdżą i zawsze są odstępy między nimi. Długo nie chciałem im uwierzyć, ale po kilku obserwacjach przyznałem im rację - ciągle jednak zastanawiałem się dlaczego są te odstępy - jakaż by była to oszczędność miejsca (np. na parkingach), gdyby wszystko było zderzak w zderzak.
autor: Cumownik |Jak byłam mała, myślałam, że podpaski to są jakieś ścierki do wycierania płynów. Tylko nie mogłam dojść do czego są te skrzydełka i jak sie nimi wyciera.
autor: Marcia |Jak byłam mała, myślałam, że tampony przykleja się do majtek, tak samo jak podpaski...
autor: arkadia |Kiedy byłem mały i pojechałem po raz pierwszy w życiu do rodziny na wsi, zobaczyłem też po raz pierwszy w życiu kurnik. Pod niektórymi kurami (w sianie) były wtedy jajka. Więc ja chodziłem co chwila (co 15 minut powiedzmy) sprawdzać, czy kura zniosła już kolejne jajko (to by się nazywała przemysłowa produkcja jajek przy takiej wydajności).
autor: Cumownik |Kiedy byłem w kościele, to czasami nie chciało mi się klękać, więc tylko kucałem albo się pochylałem. Kiedy ministranci dzwonili dzwonkami (raz) przy podniesieniu hostii, to zawsze byłem przestraszony, że ktoś zauważył, i że to było ostrzeżenie dla mnie. Ale już po kilku sekundach znowu próbowałem i znowu dzwonili (raz - podniesienie kielicha), więc znowu się przestraszyłem. Ale pewnego razu spróbowałem raz jeszcze i wtedy dzwonienie było dłuższe (przyklęknięcie księdza po podniesieniu kielicha) i przestraszyłem się nie na żarty, że teraz już zupełnie "przegiąłem".
autor: Cumownik |